Przygoda z motorami

Od czasu jak jeszcze byłem małym dzieciakiem marzyłem o własnym motorze i tak kiedy skończyłem osiemnaście lat dostałem od ojca swój pierwszy pojazd na dwóch kółkach. Nie była to maszyna z jakiejś wysokiej półki, ale ja byłem wręcz w niebowzięty i jak wyjechałem w południe na przejażdżkę tak wróciłem dopiero późnym wieczorem i tylko dlatego, że mama nie dawała mi spokoju dzwoniąc do mnie co dwie minuty. Następnego dnia było to samo, zalałem tylko motor do pełna by nie stanął mi gdzieś na trasie i ruszyłem zrobić objazd po okolicy. Tak mijał mi kolejny rok gdzie w międzyczasie odkładałem pieniążki na następny motor i tym razem miał być też zdolny do jazdy w terenie. Mieszkałem w tamtym czasie na wsi więc taka maszyna była idealna na tamte warunki i tak też było, zaopatrzyłem się w crossa, dla którego górki i dołki nie stanowiły najmniejszego problemu i tak mogłem dotrzeć na jezioro czy do lasu tak jakbym jechał po normalnej drodze. Trzeba dodać jeszcze to, że jazda po takich terenach daje o wiele więcej frajdy jak bezstresowe jeżdżenie po gładkim asfalcie. Obecnie posiadam dwa motory, wspomnianego crossa zostawiłem u rodziców by jak ich odwiedzę móc poszaleć na przełajach, a po mieście, w którym aktualnie mieszkam mam typowego ścigacza, który swoją prędkością przecina powietrze, piękna maszyna i jeździ jak złoto.